Podczas wędkowania Bartolini natrafia na rozzłoszczoną rybę-piłę, która przedziurawia zbiornik z benzyną dla amfibii. Całe paliwo wycieka, a tratwa chwilowo nie ma napędu. Bartolini wpada w panikę, ale Smok Wawelski przerabia obrus na prowizoryczny żagiel i od tej pory płyną, napędzani siłą wiatru. Jakiś czas później Don Pedro, korzystając z drzemki bohaterów, wchodzi na pokład, a następnie rozcina liny mocujące belki tratwy. Podczas sztormu statek rozpada się, ale bohaterowie znajdują siebie nawzajem, po czym szczęśliwie znajdują swoją amfibię oraz kanister z benzyną.